Każda pedofilska wpadka księdza spotyka się zawsze z tą samą reakcją
biskupów: „Mój Boże, gdybyśmy wiedzieli wcześniej”. Mamy dowód, że
hierarchowie zwyczajnie łżą.
Księdza Jerzego U, proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża św. w Słowinie
(diec. koszalińsko-kołobrzeska), zgubiła pazerność. – Nieopatrznie
powiedział jednej z nauczycielek, że M. ukradł mu pięćdziesiąt złotych.
Od tego się zaczęło – mówi policjant, biorący udział w późniejszym
zatrzymaniu księdza.
Wzburzona wychowawczyni chłopca (w dalszej części będę go nazywała
Andrzejem), a jednocześnie koleżanka ks. Jerzego U. uczącego religii w
tej samej szkole, wezwała matkę 12-latka, żeby poinformować ją o
występku syna. Dzieciak zbity przez matkę na kwaśne jabłko przyznał, że
od kilku miesięcy otrzymuje od proboszcza gratyfikacje, ale
dobrowolne...
– Za co? – zapytała mama, nie dowierzając synowi.
– Muszę tylko chodzić po plebanii bez majtek. Najlepiej na czworaka, bo
ksiądz mówi, że chce dobrze widzieć, co mam w pupie – odpowiedział
Andrzej.
Z jego dalszej relacji wynikało, że był często kąpany przez proboszcza, a
gdy okoliczności nie sprzyjały oglądaniu odbytu, święty mąż zadowalał
się wkładaniem ręki w majtki dziecka. Mruczał później z rozkoszy,
wąchając ją i oblizując.
Wychowawczyni oniemiała, gdy pani M. powtórzyła jej zwierzenia dziecka:
„Pomyślę, jak możemy to rozwiązać” – wykrztusiła Renata S.
Rankiem 29 maja br. anonimowy informator zawiadomił Komendę Powiatową
Policji w Sławnie, że na terenie plebanii w Słowinie dochodzi do aktów
pedofilii. Wskazał nazwiska trzech chłopców systematycznie molestowanych
przez ks. Jerzego U.
– Szefowie kazali udać się tam niezwłocznie. Poczekaliśmy, aż skończy odprawiać mszę i weszliśmy do środka – opowiada policjant.
Znaleźli stosy czasopism gejowskich, kaset wideo i filmów DVD.
– Pierwsze uderzenie jest najskuteczniejsze, więc od razu udaliśmy się na rozmowy z dziećmi. Włos się jeżył, gdy Andrzej M. i Marek N. opowiadali o seksualnych wyczynach klechy. Bez żadnych
ceregieli „trzepał się” przy dzieciakach. Jedną ręką onanizował ich, a
drugą folgował sobie
– kontynuuje funkcjonariusz.
Postanowieniem Sądu Rejonowego w Koszalinie pedofil został aresztowany
na 3 miesiące pod zarzutem „czynności seksualnej wobec małoletniego
poniżej 15 lat” (art. 200 kk), zagrożonej karą pozbawienia wolności do
lat 10.
Śledztwo (sygn. akt II Ds. 1680/2003) prowadzone przez prokuratora Adama
N. ujawniło, że zboczeniec w sutannie deprawował dzieci również na
swoich poprzednich parafiach (Zarańsko, a wcześniej Białogórzyn). Miał
sprawdzoną metodę: „Najchętniej wybierał ministrantów, a przy tym
chłopców z najbiedniejszych rodzin. Obłaskawiał... a to piwkiem, a to
drobnymi kwotami i szukał pretekstu, żeby zwabić ich na noc na plebanię.
Jednego z rodziców uspokajał: »Zbyszek pomoże mi
w przygotowaniu opłatków«, innemu tłumaczył: »Z samego rana wyjeżdżamy
na wycieczkę, niech się prześpi u mnie«. Gdy dzieciak był już w łóżku
atakował bez skrupułów” – relacjonuje jeden z prokuratorów.
Tuż po aresztowaniu księdza U. kuria biskupia w Koszalinie
zakomunikowała ustami ks. Krzysztofa Z., dyrektora Wydziału
Duszpasterskiego: „Jesteśmy czyści, bo nigdy dotąd nie wpłynęła żadna
skarga na księdza”.
Zdobyłam otóż dowody, że było zupełnie inaczej, co jednoznacznie obciąża
biskupów odpowiedzialnością za tolerowanie pedofilskich praktyk
podopiecznego. Ale po kolei.
Uczciwy ksiądz K. wspomina:
– Skłonności Jurka już od 3 roku seminarium nie były dla nas tajemnicą,
jednakże jemu podobni tworzyli silną, wpływową grupę. Pasterz (bp Ignacy
J., ordynariusz diecezji w latach 1972–1992 – dop. A.T.) mógł wyrzucić
wszystkich lub milczeć. Wybrał to drugie. Ksiądz Jerzy U. został
wyświęcony w 1978 roku. Miał wówczas 27 lat i gustował w młodzieńcach w
wieku od 16 do 18 lat spotykanych na plażach lub spowiadających się w
konfesjonałach nadmorskich kurortów. Łowił na „stałe stypendium” (patrz
fragment listu), finansował wycieczki, chłopakowi na wakacjach
wspaniałomyślnie oferował kilkudniowy darmowy wikt i opierunek na
plebanii w Dźwirzynie.
Do nastolatków zraziły go jednak zbyt częste pomyłki w ocenie szans na
seks. Szczególnie fatalnie skończyła się przygoda z Krzysztofem,
jesienią 1988 roku. Naiwny młodzieniec przyjął zaproszenie, by
przenocować na plebanii, co się działo dalej – wiadomo... Po krótkiej
walce na pięści Krzysztofowi udało się wyzwolić, a oblicze
niezaspokojonego gospodarza przez dwa tygodnie uniemożliwiało mu
pokazanie się przy ołtarzu. Stwierdził wówczas, że dzieci są o wiele
bezpieczniejsze.
– Słyszałem, że jedna z ofiar jego niepohamowanej żądzy miała popękany
odbyt, a Jurek dużo zapłacił rodzicom za milczenie – opowiada ks. K.
Jednak niektórzy rodzice otwarcie informowali biskupów o pedofilskich praktykach kapłana.
Oto fragment relacji złożonej „FiM” i podpisanej przez
Jana B.: „Po otrzymaniu wiadomości o zdarzeniu (molestowanie dziecka –
dop. A.T.) w następnym dniu pojechaliśmy z żoną do Szczecina (państwo B.
pomyłkowo sądzili, że ks. Jerzy U. jest podwładnym ordynariusza
diecezji szczecińsko-kamieńskiej – dop. A.T.) na rozmowę z tamtejszym
biskupem. (...) Obiecano nam spotkanie z biskupem pomocniczym za... 3
dni! Kiedy ostro nalegaliśmy, po 2 godzinach zjawił się bp Stanisław S.
Zbulwersowani przedstawiliśmy mu całe zajście pomiędzy naszym synem a ks. Jerzym U...”.
Biskup Stefanek sporządził krótką notatkę, nakazał zdesperowanym
rodzicom zachować milczenie, a opis zdarzenia przesłać do bp. Jeża.
Państwo B., jako ludzie głęboko wierzący, dokładnie podporządkowali się
zaleceniom, a pedofil... dalej grasował, zmieniając jedynie parafie. Czy
on jeden?
==================================
– Słowino ma jakiegoś pecha. Wcześniej były tam podobne kłopoty z
księdzem W.M., ale na szczęście biskup zdążył go przenieść do parafii w
Ś., co pozwoliło uniknąć skandalu – ujawnia ks. K.
Zmowa milczenia i pobłażanie dewiantom w sutannach z pewnością nie jest
wyłączną specjalnością biskupów koszalińsko--kołobrzeskich
============
. Przypomnijmy tylko ostatnio ujawnionych: ks. Edward P. z Pszenna k.
Świdnicy, / ks. Wincenty P. z Witoni k. Łodzi (wytropiony przez „FiM”),
/ ks. Roman K. ze wsi Szyleny k. Braniewa, / ks. Wojciech C. z Gdyni
Chwarzna, / ks. Michał M.
z Tylawy, / ks. Mikołaj S. z Ostrowa Wlkp., / ks. Wojciech K. z Marek
k. Warszawy .....– wszyscy działali bez jakiejkolwiek reakcji ze strony kościelnych zwierzchników.
------------------------
O wiele bardziej zadziwiają reakcje sądów. Jak już informowaliśmy („Kuria jego mać” – „FiM” 28/2003), 3 lipca Sąd Okręgowy w Koszalinie podjął skandaliczną decyzję o zwolnieniu ks.Jerzego U. z
aresztu za poręczeniem majątkowym w wysokości... 5 tys. złotych! Jak
przewidywaliśmy, zboczeniec zniknął. Na pytania policji o miejsce pobytu
podejrzanego, kuria biskupia odpowiada: „Sami chętnie byśmy się
dowiedzieli. Chcemy go gdzieś umieścić, ale nie wiemy, jak się
skontaktować”. Ks. U nie widziano również w miejscu stałego zameldowania
(Zarańsko 42, koło Drawska Pomorskiego). Czy już wyjechał za granicę?
Nie wiadomo. Dlatego ostrzegamy wszystkich małolatów odpoczywających nad
Bałtykiem: nie dajcie się zaprosić na przejażdżkę czerwonym
volkswagenem golfem o num. rej. ZDRA 637.
Adwokata ks. Jerzego U., mec. Piotra Z., pragniemy z kolei uprzedzić, że
docierają już do naszej redakcji sygnały o próbach finansowego
„oddziaływania” na rodziców pokrzywdzonych dzieci. Jesteśmy w stałym
kontakcie z prokuraturą.
Korzystam z archiwum tyg. ,,Fakty i mity"
dzisiejszy artykuł jest z 2003 roku.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz