Prawo pierwo-kąpieli
Kardynał Glemp. cieszy się świetnym zdrowiem (chociaż podobno trochę
popuszcza...) m.in. dzięki kuracjom w Busku Zdroju. Za sprawą tych
prymasowskich, zdrowotnych kąpieli, tryskają wigorem całe zastępy
wiernych!
W najstarszym budynku uzdrowiska Busko Zdrój - znanym i ekskluzywnym
sanatorium "Marconi", znajduje się Centrum Kulturalne, gdzie kuracjusze
mogą cieszyć się spotkaniami z operetką, koncertami Orkiestry Zdrojowej i
wieloma innymi atrakcjami. Wszystko to jednak furda. Mnóstwo ludzi
czeka bowiem... i czeka... i czeka przede wszystkim na prymasa -
prawdziwy HIT uzdrowiska!
ON przyjeżdża tu, by kilka razy dziennie zażyć kąpieli w (chronionym
tajemnicą technologiczną) jakimś roztworze siarki.
Ona, ta siarka, pełni
przecież w nauczaniu Kościoła istotną rolę. Najbardziej cenne dla
bezcennego przecież zdrowia jest poznanie daty przyjazdu świątobliwego
męża. W pogotowiu czeka więc stale kilkadziesiąt pań, które gotowe są za
tę wiadomość zapłacić każde pieniądze.
A czemuż to? A temuż, że owe damy robią wszystko, aby przyjechać do
Buska Zdroju w tym samym terminie co kardynał. Potem cierpliwie warują
pod drzwiami gabinetu, gdzie ON pluszcze się w wannie (w pieszczocie
pian...).
Licytacja zaczyna się, nim zdąży osuszyć swe półboskie a półludzkie
ciało. Chodzi o prawo "pierwokąpieli" po prymasie - kosztuje ono sporo.
Prawo "drugokąpieli" można już kupić za dobry koniak. Taniocha!
Wprawdzie sanatoryjne przepisy BHP zabraniają wpuszczania do tej samej
kąpieli kolejnych amatorów, ale przecież ordynarne spuszczenie w kanał
roztworu świętych olejów i błogosławionego potu byłoby stratą
niepowetowaną, i rzecz prosta zwykłym marnotrawstwem. Nawet gdy
eminencja trochę popuści, to bakteriobójcze działanie siarki załatwia
sprawę. Nie wiemy, jak siarka działa na małe, ogoniaste żyjątka, które
nawet męskość Glempowa powinna produkować. Na wszelki wypadek można by
choć raz zrobić słabszy roztwór... a wtedy... kto wie, może Pan Bóg
pobłogosławi w kąpieli niepokalanym potomstwem! A zresztą - bądźmy
szczerzy - czyż prymasowskie siki już same w sobie nie są święte?
Rozmodlone panie (z dziennikarskiego obowiązku dodajmy, że określane są
przez niewiernych pensjonariuszy niesłusznym mianem "zidiociałych
dewotek"), zawiązały nieformalny Komitet Czcicielek glempowych
popłuczyn, którego zadaniem jest m.in. pilnowanie kolejki do Glempowego
Zdroju - źródła łask wszelakich.
Teraz, już jako niemal legalna organizacja, wystąpiły do zdumionych
członkiń personelu sanatorium "Marconi" z bardzo interesującą
inicjatywą. Chodzi o to, by kąpano GO w większej wannie (ekstremistki
przebąkują nawet o basenie). Ponieważ ciągle świętokradztwem byłoby
wylewanie do ścieków siarkowego roztworu z Glempa, nawet po wymoczeniu w
nim choćby 50 pań, podpowiadamy, by zużyty roztwór przelać w końcu do
butelek. "Święta woda" z Buska Zdroju sprzedawana w parafiach całego
Katolandu łacno wspomoże budowę Świątyni Glempowej Opatrzności!
No i mamy kolejną relikwię... pierwsze jednak były "siki świętej Weroniki".
PS - Jaja sobie robicie, wszak to nawet w Polsce nie jest możliwe! -
zakrzyknie ten i ów Czytelnik "FiM". Nic podobnego! Otóż opisaliśmy NAJŚWIĘTSZĄ prawdę.
================
Korzystam z archiwum tyg. Fakty i mity"

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz