Wśród różnych sposobów krzywdzenia człowieka ,seksualne wykorzystywanie dziecka wydaje się prawdziwym dziełem szatana."usan Forward
Materiał czerpię z archiwum tygodnika "Fakty i mity"
==============
Co ci się draniu śni?
Część 1
Wioska Witonia, okolice Łodzi, godzina 23.30. Dwunastoletni Wojtek jak zwykle cały dzień spędził na plebani i znów spóźnia się do domu. Zdenerwowana matka idzie do przykościelnego budynku. Drzwi zastaje otwarte. Wchodzi. W obszernym pokoju nagrywany jest właśnie film pornograficzny z jej synem i księdzem w rolach głównych.
=====================
Dziennikarze „Faktów i Mitów” wpadli na trop i rozwikłali ohydną, rodzimą aferę pedofilsko – pornograficzną wstydliwie przechowywaną i utajnianą w pancernych sejfach policji, prokuratury i kurii.
Wioska Witonia koło Łęczycy, rok 1998. Na stanowisko wikarego w tutejszej parafii zostaje przyjęty młody ksiądz. Nazywa się Wincenty P. Już na dzień dobry, nowy wikary zapowiada rewolucyjne zmiany w kształceniu tutejszych dzieci (nikogo na razie nie niepokoi, że chodzi wyłącznie o chłopców): „Internet, oto jest przyszłość edukacji” – podnieca się ksiądz i zapowiada wszem i wobec, iż na plebani uruchomi pracownię komputerową. Rzeczywiście tak się staje.
Witońskie, wiejskie dwunasto i trzynastolatki są w siódmym niebie i coraz więcej czasu spędzają przed plebanijnymi komputerami. Tylko, że... rodzice zauważają w zachowaniu swoich pociech daleko idące zmiany: chłopcy są zdumiewająco małomówni i jakby trochę nieswoi. Wieś zaczyna szeptać, że na plebani dzieje się coś niedobrego, jednak na szeptach się kończy, bo nikt nie jest na tyle odważny aby wprost zapytać Pawłowicza czego uczy dzieci w godzinach późnonocnych.
Nadchodzi jednak pewien kwietniowy dzień 1999 roku. Zdenerwowana Maria W. Wciąż spogląda na zegarek. Jej dwunastoletni syn poszedł na plebanię zaraz po szkole i do tej pory nie wrócił. Kobieta decyduje się pójść po dziecko. Na pukanie do plebanijnych drzwi nikt nie odpowiada. Naciska klamkę – otwarte, wchodzi więc do środka. Z pokoju obok słyszy odgłosy muzyki. Tam kieruje kroki.
Widok, który staje się jej udziałem zapamięta do końca życia: w obszernym łożu leży nagi Wojtek, jej syn. Ksiądz wikary odbywa z nim stosunek doodbytniczy. Przerażona kobieta dostrzega jeszcze, że obok łóżka ustawiona jest na statywie kamera i halogenowy reflektor. Trwa realizacja pornograficznego – pedofilskiego filmu z udziałem dziecka.
Oszczędzimy sobie i Państwu szczegółów tego odrażającego widowiska. Dość powiedzieć, że kobieta z podobną sytuacją spotyka się (nawet ze słyszenia) pierwszy raz w życiu i nie wie co począć. Z jednej strony ma przed sobą wyidealizowaną postać księdza, osoby z założenia bez skazy, z drugiej żywą i okropną pamięć tego co widziała. Co począć?
O radę prosi znajome, których synowie – podobnie jak jej Wojtek - też wiele godzin spędzali na plebani. Okazuje się, że i te kobiety od dawna są pełne obaw i podejrzeń. Pospiesznie przepytywane dzieci zdradzają makabryczną prawdę: to nie był tylko Wojtek i to nie był tylko ten jeden raz. Było wiele razy i wielu chłopców w ten sam sposób wykorzystywanych seksualnie przy realizacji pornograficznych filmów z udziałem księdza wikarego.
-------------------------
We wsi z zasady wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, więc takiego skandalu długo nie udaje się utrzymać w tajemnicy. W Witonii zaczyna wrzeć. A tymczasem tuż obok plebani jest posterunek policji, na którym pracuje kilku uczciwych policjantów. Wiadomości o wstrętnej, plebanijnej alkowie dociera do komisariatu, a strach przed księdzem nie paraliżuje poczynań funkcjonariuszy. Jak na warunki polskie, rzecz niezwykła. Telefonicznie powiadamiają o wszystkim swoich zwierzchników i przystępują do przesłuchań.
Już pierwsze rozmowy z chłopcami i ich rodzicami odsłaniają kulisy makabrycznej prawdy. Matka Wojtka zaznaje do policyjnego protokołu co widziała, a jej syn opowiada co przeżywał. Relacje innych dzieci są zgodne i równie drastyczne.
Policjanci są wstrząśnięci. Nie mają już najmniejszych wątpliwości co do skali i rangi obrzydliwego zjawiska, do którego doszło w ich małej miejscowości. Z pobliskiej Łęczycy wyrusza więc, jadący na sygnale, radiowóz. Pędząca nim ekipa śledcza ma za zadanie zabezpieczyć ślady. Nic z tego. Na miejscu w Witoni dowiadują się od proboszcza, że na plebanię nie zostaną wpuszczeni „Bo taką zgodę może wydać jedynie ksiądz biskup, a zresztą wikarego już nie ma, bo w nocy został nagle przeniesiony przez biskupa na inną placówkę” i onże proboszcz nie ma pojęcia na jaką(!). „Poza tym, cały sprzęt komputerowy, kamery i taśmy z nagraniami zostały zabrane przez pracowników kurii”.
W tej sytuacji stróże prawa mogą jedynie pocałować klamkę.
Dzień później grupa rodziców gwałconych dzieci jedzie do kurii na jej specjalne zaproszenie. Przyjmuje ich sam ksiądz biskup ordynariusz O..... O czym rozmawiano i jakie padały propozycje – tego już nie uda się ustalić nigdy, choć efekt tej dysputy rzuca pewne światło na jej przebieg. Oto dzieje się bowiem rzecz niesłychana: następnego dnia wszyscy rodzice wykorzystywanych seksualnie chłopców wycofują na piśmie swoje obciążające wikarego zeznania.
---------------------------
Tydzień później – 11 maja 1999 roku prokuratura rejonowa w Łęczycy postanawia odmówić wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Jedynym śladem makabry pozostają rozlepiane w okolicznych miejscowościach (i w Łodzi), powielone na ksero, plakaciki informujące o całej sytuacji. Niezauważone przez media są natychmiast zrywane, a ich autor do dziś pozostaje anonimowy.
C.d.n.
Materiał czerpię z archiwum tygodnika "Fakty i mity"









